From Shame to Courage
Od wstydu do odwagi
Mike Wilson
O autorze: Mike Wilson to osoba jąkająca się, mąż, ojciec czwórki dzieci, dentysta i przedsiębiorca. Jest zagorzałym rzecznikiem jąkania, prowadzącym podcast „Stutter with Confidence” i grupę wsparcia na platformie Zoom dla osób jąkających się, w ramach której zachęca do wyjścia i zmierzenia się̨ ze strachem przed mówieniem. Mike dorastał w Atlancie w stanie Georgia, a teraz mieszka w Syracuse w stanie Nowy Jork. Jest założycielem i właścicielem pięciu gabinetów stomatologicznych w północnej części stanu Nowy Jork. Lubi spędzać czas z rodziną, grając w koszykówkę, tenisa, podczas pieszych wycieczek, biwakowania i czytania historii.
W liceum z pewnością nie uważałem się za osobę „odporną”. Na pierwszym roku, kiedy usłyszałem, że będę musiał wygłosić przemówienie podczas historii, wyraźnie pamiętam uczucie wciągnięcia w wir, w którym nie dało się zatrzymać spadania. Przez większą część dwóch miesięcy nieustannie myślałem o tym, że za chwilę całkowicie się zawstydzę i zostanę pośmiewiskiem mojej szkoły. Przeprowadziłem się zaledwie rok wcześniej i po tym, jak wyśmiało mnie kilkoro dzieci z mojej poprzedniej szkoły, zdecydowałem się nie mówić, zamiast dawać ludziom amunicję do użycia przeciwko mnie. Nadchodzące przemówienie było przerażającą okazją, by całkowicie zdemaskować dziwaka, za którego się uważałem. Pamiętam, że spędziłem wiele poranków, wyglądając przez okno szkolnego autobusu i żałując, że nie urodziłem się psem, bo wtedy nie oczekiwano by, że będę mówić. Ponieważ zmiana gatunku nie wchodziła w grę, czasami zastanawiałem się, czy śmierć nie byłaby lepsza.
Po dwóch miesiącach życia w strachu nadszedł wreszcie czas, aby wygłosić referat. Niechętnie stanąłem przed klasą i zacząłem od „Czyngis-chan urodził…” i nie mogłem wypowiedzieć słowa „się”, co uratowałoby mi życie. W tamtych czasach absolutnie nienawidziłem dźwięku mojego jąkania, więc zawsze decydowałem się po cichu blokować, dopóki słowo nie wyjdzie „dobrze”. Więc oto cicho wykręcałem mięśnie twarzy przez dwie lub trzy minuty. Wydawało mi się, że minęła godzina, a kiedy nic nie wyszło, w końcu usiadłem z poczuciem całkowitego wstydu. Mój najgorszy koszmar się spełnił i czekałem na to, by historia rozprzestrzeniła się po szkole jak pożar.
Kilka tygodni później dowiedziałem się, że muszę wygłosić KOLEJNĄ prezentację, tym razem o wynalazku, który musieliśmy zrobić. Ponownie ogarnął mnie strach i niepokój. Wiedziałem, że nie mogę powtórzyć klęski Czyngis-chana i że potrzebuję innej strategii, przygotowując się do tej prezentacji. Najlepszym planem, jaki mogłem wymyślić, było wypowiedzenie frazy wypełniającej „no wiecie” za każdym razem, gdy pojawiało się trudne słowo, ponieważ czasami wydawało się, że to uwalniało moje kolejne słowa. Może ta sztuczka pozwoli mi oszukać wszystkich. Kiedy w końcu nadszedł ten dzień, prawdopodobnie powiedziałem „no wiecie” 300 razy w 15-minutowym przemówieniu. „A to jest, no wiecie, no wiecie, no wiecie, no wiecie, no wiecie, no wiecie, no wiecie, no wiecie, no wiecie, no wiecie, no wiecie, uchwyt na butelkę z wodą”. Wierzyłem wtedy, że powtarzanie tej samej frazy wypełniającej 10 razy z rzędu i udawaniu, że prawie nic nie wiedziałem o moim wynalazku, jest lepsze niż poznanie prawdy przez innych.
Przenieśmy się o trzy lata – do ostatniej klasy liceum, kiedy żadnego z moich jedynych dwóch przyjaciół i zarazem jedynych dwóch osób w szkole, z którymi swobodnie rozmawiałem, nie było podczas mojej przerwy obiadowej. Zamiast po prostu znaleźć stolik, przy którym mógłbym usiąść z innymi ludźmi, przez cały rok chowałem się w toalecie podczas obiadu. Podjąłem decyzję, że wolę być uznany za dziwaka ukrywającego się w łazience niż ujawnić mój brudny sekret. W efekcie zdecydowałem się też wąchać zapachy wszystkich, którzy przychodzili do łazienki w ciągu tego roku. Dobre czasy. Nie trzeba dodawać, że moja góra lodowa jąkania i towarzyszące jej poczucie niższości sięgały niesamowicie głęboko na tym etapie mojego życia.
Cztery miesiące później jako student pierwszego roku na Uniwersytecie Stanowym Florydy, rozpocząłem mój proces „przełamywania barier”. Wtedy zacząłem się uczyć patrzenia ludziom w oczy podczas jąkania. Szef wydziału mowy FSU nie wprowadził żadnych technik mówienia przez cały pierwszy semestr, po prostu oprowadził mnie po kampusie i kazał spojrzeć przypadkowym nieznajomym w oczy, gdy zadawałem im pytania. Zajęło to kilka sesji i prawdopodobnie musiał mi przypominać tysiąc razy, żebym nie odwracał wzroku podczas jąkania, ale w końcu doszedłem do punktu, w którym mogłem patrzeć ludziom w oczy, niezależnie od tego, czy był to moment płynności, czy moment jąkania.
W ciągu kilku miesięcy zmieniło to mój stan psychiczny powiązany z jąkaniem. Kiedy zerwałem z tym starym nawykiem odwracania wzroku ze wstydu, patrząc ludziom w oczy, szybko zdałem sobie sprawę, że było dla nich jasne, że się jąkam, nie skończyłem mówić i że właściwą dla nich rzeczą jest siedzieć i cierpliwie mnie słuchać. Zszokowało mnie odkrycie, że ogromna większość ludzi stosowała się do tego, gdy już wyszli poza ten początkowy moment zaskoczenia i zmieszania po ujrzeniu czegoś, czego nigdy wcześniej nie widzieli. Zdałem sobie sprawę, że naprawdę MOGĘ powiedzieć to, co chcę, nawet jeśli zajmuje mi to więcej czasu.
Uzbrojony w to doświadczenie, obiecałem sobie, że nigdy więcej nie powstrzymam się od mówienia, tylko dlatego, że mogę się zająknąć. Rozwinąłem perspektywę: „Jeśli masz problem z moim jąkaniem, nie martw się, idź, spotkaj się z kimś innym. Wynoś się stąd i nie pozwól, aby drzwi uderzyły cię w tył, kiedy będziesz wychodził”. Zacząłem używać swojego jąkania jako sposobu oceny charakteru INNYCH ludzi, a nie jako miernika mojej własnej wartości. Innymi słowy, „cokolwiek tu robisz, obserwuję cię”. Jak się okazuje, bardzo rzadko zdarzało mi się, żeby ktokolwiek okazywał mi brak szacunku z powodu jąkania, przynajmniej po pierwszej lub dwóch pierwszych sekundach zmieszania. Kiedy rozmówcy orientowali się, że mam trudności w mowie, co zauważali znacznie szybciej, gdy patrzyłem im w oczy podczas niepłynności, nabierali szacunku i cierpliwości. Mogę wyliczyć tylko dwie osoby w ciągu 25 lat, odkąd rozwinąłem nawyk kontaktu wzrokowego, które nie szanowały mnie z powodu mojego jąkania – obie były pijane.
Prawda jest taka, że większość ludzi nie wie praktycznie nic o tej trudności w mówieniu, ponieważ nigdy wcześniej nie spotkali osoby jąkającej się. Jednak wszyscy wiedzą, co to znaczy, kiedy osoba płynnie mówiąca jąka się, a mianowicie, że nie wie dokładnie, co chce powiedzieć lub po prostu potyka się o swoje słowa. Jest to intuicyjnie zabawne dla osób mówiących płynnie, o czym świadczy fakt, że kiedy się jąkają, często śmieją się w niepłynnym momencie i mówią: „Haha, nie mogę teraz nawet mówić”. Dlatego większość słuchaczy kojarzy jąkanie z tym rodzajem potykania się, które od czasu do czasu przydarza się wszystkim osobom mówiącym płynnie. Ludzie myślą, że coś dzieje się z nami, a nie, że mamy taką przypadłość. Gdy tylko orientują się, co się dzieje – czy sami to rozumieją, czy też dlatego, że mówimy im o naszym jąkaniu – stają się naprawdę mili. Czasami nawet trochę się wstydzą z powodu swojej początkowej reakcji. Tak czy inaczej, mamy wolną przestrzeń, aby być tym, kim naprawdę jesteśmy, mówiąc to, co naprawdę chcemy powiedzieć.
W wyniku zdobycia tej nowej wiedzy – ludziom nie przeszkadza to, jak mówię – przestałem zakładać, że umysł każdego mojego rozmówcy był pełen negatywnych myśli związanych z moją mową. W końcu większość ludzi jest bardziej zainteresowana własnymi problemami niż problemami innych, a każdy, kto poświęci czas na logiczne przemyślenie tego, zda sobie sprawę, że potrzeba uczciwości i odwagi, aby mówić – pomimo wyzwania, jakim jest jąkanie. Myślę, że każda kultura na ziemi szanuje uczciwość i odwagę. Stawiając czoła naszym lękom, patrząc ludziom w oczy i mówiąc to, co chcemy powiedzieć, bez względu na to, jak gładko to wyjdzie, stajemy się źródłem inspiracji dla innych, zachęcając ich, aby również przestali cofać się przed wyzwaniami życiowymi. Po tej zmianie mentalnej wciąż się jąkałem prawie za każdym razem, gdy rozmawiałem, ale zostałem dentystą, ożeniłem się, założyłem rodzinę i zostałem właścicielem gabinetów dentystycznych, w których obecnie pracuje 30 lekarzy i 210 pracowników. Wszyscy mówią płynnie. Jąkanie nie musi nas powstrzymywać przed robieniem czegokolwiek w życiu.
Wszystko, co napisałem, nie ma na celu zaprzeczenia, że czasami będziemy doświadczać powiewu oporu ze strony płynnie mówiącego świata. Kiedy miałem próbną rozmowę kwalifikacyjną w szkole dentystycznej na ostatnim roku studiów, jeden z profesorów wcześniej usiadł naprzeciwko mnie i powiedział mi szczerze „Michael, żebyś tylko wiedział – jako dentysta będziesz musiał rozmawiać z ludźmi”. Powiedziałem „dzięki za poinformowanie mnie, teraz przejdźmy do rozmowy kwalifikacyjnej”. Pięć lat później, podczas mojego pobytu na Brooklynie, zapytałem jednego z wiodących dentystów o logistyczne szczegóły otwarcia mojej pierwszej praktyki dentystycznej, a on powiedział: „Michael, wiesz, że jako właściciel będziesz musiał rozmawiać nie tylko z pacjentami, ale także z dostawcami i personelem? Dużo się rozmawia”. Podziękowałem mu za poinformowanie mnie i kontynuowałem zadawanie pytań. Chociaż nie żywiłem żadnych złych uczuć w stosunku do tych dwóch profesorów – widzieli, jak wiele razy walczyłem z sylabami i prawdopodobnie próbowali tylko ułatwić mi przyszłe życie – zdecydowałem się wykorzystać ich sceptycyzm dotyczący moich wyborów zawodowych jako motywację do udowodnienia ludziom, że się mylą.
Eleanor Roosevelt powiedziała kiedyś: „Nikt nie może sprawić, że poczujemy się gorsi bez naszej zgody”. Pozostając cicho, nie zabierając głosu, kiedy chcemy i odwracając wzrok ze wstydem, kiedy mówimy, wielu z nas w efekcie pogodziło się z myślą, że jąkanie czyni nas gorszymi, że to, co mamy do powiedzenia, nie jest wystarczająco ważne, aby to wypowiedzieć, jeśli inni będą musieli słuchać naszej niepłynnej mowy. Nie musi tak być. Świat może i będzie w większości przypadków cierpliwy i wysłucha z szacunkiem, ale nie zrobi tego, jeśli zdecydujemy się założyć sobie kaganiec i pozostać cicho. Jąkanie NAPRAWDĘ jest w porządku, pomimo bolesnych wspomnień z dzieciństwa, które wszyscy nosimy ze sobą. Dobrze jest być sobą. Wychodząc, patrząc ludziom w oczy i zabierając głos, aby powiedzieć, co naprawdę chcemy powiedzieć, pokazujemy światu, jak wygląda osoba jąkająca się, a także pomagamy uczyć ludzi cierpliwości, tolerancji i empatii. W ten sposób możemy pomóc ulepszyć ludzi, jednocześnie szerząc świadomość, że osoby jąkające się są w stanie komunikować i rozwijać się w tym świecie oraz osiągać tak wiele, jak inni. Po prostu wypowiedzenie słów zajmuje nam więcej czasu. Otóż to. Innymi słowy, możemy stać się potężnymi orędownikami równości zarówno dla nas samych jako jednostek, jak i dla wszystkich jąkających się, po prostu będąc sobą i będąc zdeterminowanym, by powiedzieć to, co chcemy powiedzieć.
Przede wszystkim jąkanie zdecydowanie NIE czyni nas gorszymi. Odważę się powiedzieć, że odwaga, uczciwość, odporność i umiejętność odbicia się od dna dały nam możliwość zostania bohaterami.
Oryginalny tekst w języku angielskim ukazał się na stronie ISAD 2020 online
Conference: https://isad.isastutter.org/
Przedruk tłumaczenia za zgodą Autora i Organizatorów 23rd ISAD Online Conference Tłumaczenie na język polski: Joanna Domżalska, Weronika Hanzel
Edycja i konsultacja materiału: członkinie studenckiego zespołu projektowego: Studencka poradnia online – upowszechnianie wiedzy z zakresu balbutologopedii (D. Gawęcka, D. Hlubek, W. Lieber, S. Łukaszek, N. Nowak, T. Pytel, K. Strzelczyk, A. Szablicka i M. Śliwa) oraz zespół merytoryczny odpowiedzialny za zawartość treściową strony internetowej LOGOLab: A. Boroń, I. Michta, M. Pakura, A. Sakwerda.