Zabawne historie z jąkaniem w tle – z życia wzięte

Historie powstały w ramach konkursu w mediach społecznościowych na temat „Opowiedz zabawną historię jaka Ci się przydarzyła – z jąkaniem w tle”. Poniższe historie osób z jąkaniem pokazują ich dystans w podejściu do swojego sposobu mówienia, różnorodność ludzkich indywiduów, w tym także cechującego ich poczucia humoru.

Kiedyś leżałam w szpitalu i lekarz prowadzący chciał przy okazji badań pomóc mi, aby przestać się jąkać. Przysłał Panią psycholog, która miała gorsze problemy z jąkaniem niż ja. Przyszła do mnie i mówi „Dzieciaku we wszystkim Ci pomogę, ale w tym to nie ma opcji”.
Edyta

Moja 85-cio letnia sąsiadka miała zatkane woskowiną uszy tak, że nic nie słyszała. Chciała więc telefonicznie umówić się na zabieg oczyszczenia. Mimo anielskiej cierpliwości i długich
starań asystentki nie udało jej się umówić tej wizyty, więc w końcu poprosiłam ją,
żeby oddała mi telefon.
Karolina

Pracowałam przez kilka lat w firmie zajmującej się ogrodnictwem i czasem byłam wysyłana na stanowisko handlowe, by na miejskim deptaku sprzedawać sadzonki i zioła. Miałam też rutę i hyzop. Akurat przyszły dwie zakonnice i zapytały, jakie zastosowania mają zioła. Ja w zmęczeniu jąkałam się coraz mocniej, nie znałam zastosowania wszystkich ziół i miałam w pewnej chwili w głowie pustkę, a w ustach blokadę… By wybrnąć z sytuacji, zaczęłam recytować z pamięci po łacinie fragmenty psalmów o hyzopie. Zakonnice oniemiały, kupiły reklamówkę ziół wszelakich. Jak się okazało, znały się z moim szefem więc jeszcze raz do nich zawitałam.
Kasia

Szkolna wycieczka. Niespiesznie idziemy przez las. W pewnym momencie postanawiam uzewnętrznić stan mojego ducha i wyrazić ogólny pogląd na świat. „Ku… ku… ku..” – zaczynam. „Domyślny” kolega uprzejmie dokańcza: „Kukułka?! Gdzie jest?” W jednej chwili opadają mi ręce i wszystkie inne członki. No bo cóż, przez to jąkanie, to człowiek kląć jak szewc i zejść na psy – nawet nie może.
Romek

Zakupy. Ileż anegdot możemy przytoczyć na temat nabywania przysłowiowego chch-chleba. Moja historia – dość odległa w czasie – wiąże się z wizytą w aptece. Niezbyt długi ogonek klientów; chwila oczekiwania i nadchodzi moja kolej. Skinienie głową, – „Proszę ko…” – i tym momencie zawładnął mną totalny blok. Twarz oblewa się rumieńcem. Nerwowo drga prawa powieka. Młoda farmaceutka przez moment przygląda mi się badawczo. Potem nachyla się do dzielącej nas szyby, porozumiewawczo mruga okiem i teatralnym szeptem mówi: „Oczywiście, rozumiem”. Sięga do szufladki i kładzie przede mną … paczkę kondomów marki Durex. „Będą Państwo zadowoleni” – dorzuca. I tak oto zamiast wzmacniać organizm koenzymem Q10, został zaproponowany mi inny rodzaj terapii.
Romek