A hole in your bucket
Dziura w wiadrze
Phyllis Edwards
O autorce: Witajcie, nazywam się Phyllis Edwards. Jąkałam się od ponad 61 lat i dopiero w ciągu ostatnich 18 miesięcy dowiedziałam się, czym jest społeczność osób z jąkaniem i spotkałam kilkoro świetnych ludzi, którzy naprawdę mnie rozumieją. Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, że jąkanie nie jest w całości złe. Nie byłabym tym, kim jestem, nie utrzymywałabym relacji, które mam dzisiaj, ani nie wykonywałbym pracy, o której marzyłam we wczesnym dzieciństwie, mierząc się z jąkaniem. Czuję, że miałam możliwości, zachętę i doradztwo w zakresie wypowiadania się, co pozwoliło mi odnaleźć swój głos. Chcę nadal mówić i dzielić się z innymi w nadziei, że będą mogli odkryć znacznie wcześniej niż ja, że chociaż się jąkają, nadal mogą podążać za swoimi marzeniami i mieć naprawdę udane relacje.
Gdy tylko zobaczyłam temat zbliżającej się konferencji online dotyczącej tygodnia świadomości jąkania „Podróż wśród słów – o wytrwałości i przezwyciężaniu przeszkód”, miałam wielką ochotę podzielić się swoją historią. Byłam wdzięczna i podekscytowana, że mogłam podzielić się tym, jak ja, kobieta jąkająca się, przeżywałam, płakałam, śmiałam się, rozpaczałam, znalazłam miłość, radość, wielokrotnie prawie się poddałam, ale powstałam, walcząc jeszcze bardziej.
Wszystko zaczęło się, gdy z gorliwością ale i ograniczonymi umiejętnościami obsługi komputera, próbowałam zaplanować romantyczny wypad dla mojego zawsze wspierającego męża. W internecie natknęłam się na komentarz „Alexis Parker Connolly” stwierdzający, że wychodzi za mąż i stresuje się składaniem przysięgi. Nie miałam pojęcia, na jakiej stronie jestem, ale wiedziałam, o co jej chodzi. Odpowiedziałam na post Alexis „nie martw się, miłość zwycięża wszystko”. Stało się to początkiem siostrzanej relacji, obie wierzymy, że to właśnie Bóg pomógł nam w spotkaniu, w połączeniu naszych doświadczeń przetrwania podczas dorastania z jąkaniem oraz rozwijania kariery i budowania dobrych relacji.
Zaproponowałam Alexis wspólne napisanie artykułu. Odpowiedziała, że z chęcią to zrobi. Ja również byłam zadowolona, że Alexis była gotowa podzielić się ze mną kolejnym pozytywnym doświadczeniem. Byłam tak dumna z wyzwań, które Alexis sobie postawiła i z tego, jak daleko zaszła. Wiedziałam też, że zyska dzięki temu jeszcze więcej pewności siebie. Miałam szczęście, że w zeszłym roku mój artykuł został przyjęty, zyskując tak wiele pozytywnych opinii. Czuję, że to doświadczenie dodało mi otuchy i siły, by pójść trochę dalej, aby pomóc innym.
Chciałam, aby inne osoby jąkające się szybciej ode mnie
zrozumiały, że jąkanie może polepszyć jakość ich życia i że nie
ogranicza podążania za swoimi marzeniami.
Z podekscytowaniem napisałam do Anity Blom, aby powiedzieć jej, kogo przyjęłam jako mentora po powrocie z konferencji w Londynie, rozczarowana sobą, że nie skorzystałam z okazji podczas “otwartego mikrofonu”. Anita była miła i niesamowita. Rzuciła mi wyzwanie „przekazania mikrofonu”, zachęcając i inspirując mnie, jednocześnie będąc moją mentorką. Ceniłam sobie fakt, że rozumiała ścieżkę, którą podążałam. Anita odpowiedziała i skomentowała, jak bardzo ten temat do nas pasuje, co było potwierdzeniem, że jestem na właściwej drodze.
Zaczęłam zdawać sobie sprawę, że jeśli chcę mieć dobre życie, przyjaciół i podążać za marzeniami, muszę znaleźć sposoby radzenia sobie z jąkaniem i stać się bardziej odporna psychicznie.
Jeśli chodzi o mnie, szczerze mówiąc, zawsze podnoszę się z porażek. Czasami od razu, ale nieraz trwa to nieco dłużej. Jak przestanę zawodzić, narzekać, płakać, poniżać się lub być zła, wtedy moje umiejętności rozwiązywania problemów przejmują kontrolę i opracowuję strategię na następny raz. Na przykład przedstawianie się grupie ludzi było dla mnie koszmarem. Zawsze się zastanawiałam, dlaczego nie pamiętam imion ludzi po tym, jak się przedstawili. W końcu doszłam do wniosku, że to nie była moja pamięć, tylko fakt, że nie słuchałam. Byłam zbyt zajęta myślami, przejęta nadzieją, że uda mi się wypowiedzieć słowa, gdy nadejdzie moja kolej, i że ta straszna chwila nie będzie trwała zbyt długo, modląc się w mojej głowie, aby Bóg pomógł mi mówić płynnie. W końcu miałam do wypowiedzenia tylko cztery słowa: „Cześć, nazywam się Phyllis”. Doszłam do wniosku, że lepiej nie pojawiać się na spotkaniach grupowych.
Potrzeba znalezienia rozwiązania stała się kluczowa, kiedy zaczęłam studia na kierunku nauczania przedszkolnego i edukacji wczesnoszkolnej. Musiałam wtedy uczestniczyć w spotkaniach i seminariach. Wiedziałam, że muszę znaleźć sposób, by sobie pomóc, ponieważ strach przed przedstawieniem się był bardzo silny. Muszę przyznać, że kusiło mnie, aby rzucić studia, ale w głębi duszy wiedziałam, że nigdy nie zrezygnuję z mojego marzenia o byciu nauczycielką i nie zawiodę samej siebie ani nie rozczaruję ludzi, którzy zachęcali mnie, wierzyli we mnie i poświęcali swój czas by mnie wysłuchać. Razem zasiali we mnie to małe ziarno poczucia własnej wartości. Ich troska i wiara we mnie wiele znaczyły, ponieważ nie przypominam sobie, bym otrzymała zbyt wiele wsparcia w okresie dorastania. Postanowiłam wymyślić sposób, znaleźć strategie, które byłyby dla mnie najlepsze i względem mnie uczciwe.
Pierwszą strategią, o której pomyślałam, było to, że jeśli uda mi się zgłosić jako pierwszej podnosząc rękę, być może będę w stanie po prostu powiedzieć swoje imię. Byłam pewna, że będzie to bezpieczna strategia awaryjna, ale nie zadziałała. Kiedy nie mogłam wydobyć z siebie słów, podbiegła miła pani i dała mi łyk wody, myśląc, że się dławię.
Następną strategią, którą wypróbowałam, było zapisanie słów i nauczenie się ich na pamięć. Fraza, którą wymyśliłam, brzmiała: „cześć, miło was wszystkich poznać, nie przepraszam za
to, ale chcę tylko, żebyście wiedzieli, że się jąkam, a przy okazji – mam na imię Phyllis”. Ta strategia wydawała się działać, więc nie unikałam sytuacji, w których musiałam się przedstawić. Im częściej to robiłam, tym było to łatwiejsze i tym bardziej rosła moja pewność siebie i poczucie własnej wartości. Od chwili, gdy zaczęłam stosować tę strategię, wiedziałam, że potrzebuję jej jako liny ratunkowej, ale nie chciałam, aby było to postrzegane tak, jakbym przepraszała za jąkanie. Chciałam tylko wyjaśnić, a potem się przedstawić. Nigdy nie spotkałam się z negatywną reakcją, a wręcz dość często dziękowano mi za podzielenie się informacją o jąkaniu.
Z czasem przekonałam się, że przyczyniam się do dobrego samopoczucia grupy, ponieważ często na spotkaniach i seminariach szkoleniowych prowadzone są interaktywne ćwiczenia, podczas których można pracować z jedną lub dwiema osobami. Postawiłam się na miejscu drugiej osoby. Jak bym się czuła na miejscu moich kolegów podczas komunikacji ze mną gdyby przyszła moja kolej, a ja otworzyłabym usta, żeby przemówić i spojrzałabym na partnera, wyglądając jakbym miała się rozpłakać lub jakbym się zakrztusiła. Gdybym od razu nie poinformowała, że się jąkam, te objawy mogłyby odwrócić uwagę od ćwiczenia, które powinniśmy wykonać. Więc chociaż przyznaję, że ta strategia była dla mnie kołem ratunkowym, zastosowałam ją również po to, by okazać szacunek innym w tych sytuacjach grupowych.
Byłam podekscytowana swoją pierwszą pracą w ośrodku dla małych dzieci. Wiedziałam, że potrafię okazywać empatię, zrozumienie i czuć się swobodnie, będąc częścią zespołu współpracującego z dziećmi i ich rodzinami. Zawsze jednak istniało to irytujące zmartwienie związane z zabawami z dziećmi. Za pierwszym razem byłam bardzo zdenerwowana, zastanawiając się, co by się stało, gdybym nie mogła wypowiedzieć ani słowa; ale patrzyłam na te wszystkie szczęśliwe, wyczekujące i ufne twarze siedzące na macie, spoglądające na swoją nową nauczycielkę. Przygotowałam konspekt zajęć, ale nadal zastanawiałam się, jak dzieci zareagują na moje jąkanie: czy będą się śmiać, czy się przestraszą i zaczną płakać. Użyłam kilku rekwizytów i stworzyłam interaktywne zajęcia. Poszło dobrze.
W następnym tygodniu poproszono mnie o przeczytanie losowo wybranej historii w trakcie obiadu. Chociaż czułam, że zostałam dobrze przyjęta w zespole, obawiałam się, że ta sytuacja może mnie przerosnąć. Martwiłam się tym, próbując wymyślić sposoby poradzenia sobie. Podniosłam pierwszą książkę jaką znalazłam, uśmiechnęłam się i powiedziałam: „Przeczytam wam historię. Jeśli będziecie uważnie słuchać podczas czytania, możecie usłyszeć swoje imię.
Ciekawe, jakie ekscytujące rzeczy zrobicie”. Zaczęłam niepewnie, jednocześnie zastanawiając się, czy odgłos bicia mojego serca zagłuszy słowa, które próbowałam wypowiedzieć. Szybko zdałam sobie sprawę, że te dzieci nawet nie zauważyły pauz, gdyż były zbyt zainteresowane usłyszeniem własnego imienia, nazwisk przyjaciół, tego, jakim mogą być bohaterem lub czy w historii będzie niespodzianka.
Dzieci są wspaniałymi nauczycielami dzięki swojej szczerości i akceptującej naturze. Na przykład Ariki jako pierwszy nauczył mnie tego, że czytanie historii przez jąkającego się nauczyciela nie ma dla niego znaczenia. Kolejna lekcja, jaką otrzymałam, była o tym, że nie ma znaczenia, ile czasu zajmie ci przeczytanie książki, nawet z długimi przerwami. Jeśli obiecujesz przeczytać książkę, najważniejsze jest to, że dotrzymasz słowa i ją przeczytasz.
Innym przykładem, który rozgrzał moje serce i sprawił, że zaczęłam się zastanawiać, dlaczego kiedykolwiek martwiłam się tym wszystkim, był młody człowiek o imieniu Joe. Gdy wróciłam z konferencji w Londynie, czekał na mnie ze swoją ulubioną książką: „W moim wiadrze jest dziura”. Joe wskazał na kanapę, na której czytaliśmy wiele historii. Zainspirowana konferencją w Walii, podczas której usłyszałam tak wielu niesamowitych ludzi żyjących swoimi marzeniami, starałam się znaleźć sposoby, dzięki którym mogłabym bardziej zaopiekować się moim jąkaniem w pracy. Po naszej lekturze, kiedy huśtałam Joego na huśtawce, zebrałam się na odwagę, by powiedzieć: „Joe, dobrze się bawimy, lubię czytać twoje książki, nawet jeśli trochę mi zajmuje wypowiedzenie słów”. Joe nie przestawał się kołysać, odwrócił głowę i powiedział:
“Phyllis kocham cię, nawet jeśli masz dziurę w wiadrze.”
Obejmując moje jąkanie w pracy, zapytałam moich przełożonych i kierownictwo Castle Kids, czy mogłabym wprowadzić „Dillis Duck” jako zajęcia w ośrodku. Zgodzili się i bardzo poparli ten pomysł.
Dillis to kaczka, która nie potrafi kwakać jak jej rodzeństwo,
ale potrafi piszczeć, co pozwala jej pomagać innym.
„Kaczka Dillis” zaczęła regularnie pojawiać się w ośrodku Castle Kids Ruru Center i dołączyła do mnie podczas Międzynarodowego Dnia Świadomości Jąkania, aby podzielić się kolejną ekscytującą przygodą. Dillis nigdy nie martwiła się, że nie może kwakać jak jej bracia i siostry. Była zbyt zajęta pomaganiem ludziom z głębi serca i z niesamowitym piskiem.
Kiedy przybyła Dillis, cztery starsze dziewczynki, Eden, Charlotte, Lulu i Lucy, powitały Dillis jak starą przyjaciółkę. Te dziewczynki jako pierwsze podniosły ręce, gdy poprosiłam o pomoc. Powiedziały: „Phyllis, pomożemy”. Upadły na podłogę, a potem nastąpiła magiczna chwila. Każda z nich podniosła kukiełkę, a potem te cudowne, pełne akceptacji dziewczynki opowiedziały historię dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam, pisząc ją. Dillis ponownie pojawiła się jako bohaterka, można było usłyszeć wiele radosnych, piskliwych miłych słów. Z pokorą patrzyłam na dziewczyny i widziałam ich akceptację mnie, jako nauczycielki. Dziękuję dziewczęta za miłość i akceptację. Zawsze czuję, że o kimś zapominam, ale dziękuję za udział w mojej podróży. Teraz czuję, że mogę przekonać inne kobiety o tym, że jąkanie nie przeszkodzi im podążać za marzeniami.
Oryginalny tekst w języku angielskim ukazał się na stronie ISAD 2020 online
Conference: https://isad.isastutter.org/
Przedruk tłumaczenia za zgodą autorki i Organizatorów 23rd ISAD Online Conference Tłumaczenie na język polski: Weronika Artowicz, Katarzyna Dudek i Dominika Hlubek Edycja i konsultacja materiału: członkinie studenckiego zespołu projektowego: Studencka poradnia online – upowszechnianie wiedzy z zakresu balbutologopedii (D. Gawęcka, D. Hlubek, W. Lieber, S. Łukaszek, N. Nowak, T. Pytel, K. Strzelczyk, A. Szablicka i M. Śliwa) oraz zespół merytoryczny odpowiedzialny za zawartość treściową strony internetowej LOGOLab: A. Boroń, I. Michta, M. Pakura, A. Sakwerda.